Staracie się, bzykacie, pilnujecie owulacji, robicie badania. W końcu - jest! Udało się! Dwie kreski na teście, radość przeogromna, powiadomienia niosą rodzinie gołębie z długimi białymi wstążkami przywiązanymi do ogona. Radość, ale też.. strach? No jacha, jak to Twoja pierwsza ciąża to nie wiesz co Cię czeka. Jak druga - to wiesz, i dlatego się boisz;)
Z Olgą jakoś nam szybciej poszło, o Dalię trzeba się było bardziej postarać. Wiedziałam już co mnie czeka. Mdłości, mdłości, MDŁOŚCI i jeszcze m d ł o ś ć i. Wymienię pierwszy trymestr na poród. Serio. Tyle ile się narzygałam w pierwszych 22 tygodniach, to nie narzygałam się przez całe życie. Dramat. Jeść? Źle, rzyg. Nie jeść? Rzyg tak czy siak. Idziesz spać? Oh, chętnie obudzę Cię po dwóch godzinach i pogonię do łazienki. Ten, kto nazwał te dolegliwości porannymi, ten chyba nie wiedział co mówi. I pewnie był facetem.
Potem jest chwila przerwy. Ale drugi trymestr jest taki nijaki. Brzuch ni to duży, ni to mały. Niewiadomo, czy jestem w ciaży czy po prostu zjadłam dwudaniowy obiad z deserem. Ale przynajmniej już nie rzygam. Przynajmniej nie tak dużo.
Trzeci trymestr w tej ciąży to mój ulubiony okres. Czuję się bosko, wyglądam jeszcze lepiej. Lepiej niż przed ciążą. Zwykle jestem bardziej skromna, no ale mam duże lustro w przedpokoju. Mogłabym zostać w tej końcówce ciąży na stałe! Moja córka również była zadowolona i pozwoliła matce nacieszyć się tym stanem o tydzień dłużej. I nawet odpuściła mi przedporodowe opuchnięcia.
Urodziła się duża, prawie 4 kg, ale oszczędziła mi również innych atrakcji porodowych. Ku zdziwieniu moich Matek i Teściowych, szycie nie było potrzebne, w ogóle nic nie było potrzebne. Tylko spokój i odpoczynek.
Dziś jestem po kontroli popołogowej, choć jeszcze do książkowego końca został tydzień. Pojechałam do doktorki z pewnym dyskomfortem, który niestety potwierdził się. Potwierdził również, że jest dziedziczny, a więc dzięki Mamo, wybaczcie Córki...
Miałam zacząć biegać, ćwiczyć, a tu kiszka, zakaz. Pozostaje mi trenowanie z cyckiem na wierzchu, jak na obrazku z poprzedniego wpisu.
Jak żyć?!
Ile jeszcze muszę czekać na to bieganie? :)
OdpowiedzUsuń