Dwie Córki

Dwie Córki

czwartek, 31 lipca 2014

Focus!

Skup się, Matko. Na sobie, na swojej rodzinie, na swoim szczęściu. Świata nie zbawisz, nie wszyscy będą Cię lubić, nie zawsze będziesz miała obok miłe i życzliwe osoby. Twoja rodzina jest najważniejsza. 
To Ty jesteś panią swojego losu i od ciebie zależy jak przeżyjesz życie. Łap chwile, kolekcjonuj wspomnienia, wyciągaj wnioski z każdej lekcji. 
Otwieraj się na nowe, stare zostawiaj za sobą. Żyjesz tu i teraz, nie tam i kiedyś. Każdy dzień to wyzwanie, każda minuta jest na wagę złota. 
Bądź szczęśliwa.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Będzie recenzja

Było kino!
Nakarmiłam Młode, założyłam odświętną bluzkę (czyli taką, z której ciężko cycka wyjąć), rozpuściłam włos i porwałam Starszaka. Już dawno miała takie wyjście obiecane, a i ja chciałam obejrzeć nowe przygody smoków.

Wychowana na pięknych, starych bajkach Disneya, mam niską tolerancję dla karykaturalnych współczesnych tworów (przewijających się po kanałach z adnotacją "dla dzieci"), dość przerysowanych postaci, ostrej kreski, nieproporcjonalnych sylwetek. Byłam sceptycznie nastawiona do smoczej fabuły, ale pomyślałam "dobra, dam mu szansę" - i tak pierwszą część obejrzałam z Bratem na kompie.

Jak Olga miała 3 latka, a Tata wyjechał w półroczną delegację to często spałyśmy razem i oglądałyśmy do późna filmy w łóżku. Wtedy pierwszy raz pokazałam jej smoki.
Szczerbatek z "Jak wytresować smoka" szybko podbił jej serce i jest to bajka, do której najczęściej wraca, mimo całej swojej miłości do kotów, księżniczek i kubusiów. Nie mamy TV, więc jedna długa bajka to dla niej niemalże święto i zawsze pieczołowicie wybiera tytuł, na który ma ochotę. Smoki znadują się w pierwszej dziesiątce.

Nie wiem, jaki był zamysł producentów tego filmu. Nie czytałam opinii i recenzji w necie. Wyrobiłam swoją własną - i dla mnie jest to wspaniała opowieść o przyjaźni. O tym, że nie można oceniać na podstawie wyglądu i kierować się opinią innych. Że nie można nikogo krzywdzić. Że prawdziwy przyjaciel akceptuje to, kim jesteśmy i że przyjaźń polega nie tylko na wspólnej zabawie, ale również wsparciu, poświęceniu i pomocy w trudnych chwilach. Że zawsze trzeba stanąć w obronie bliskiej osoby. Że nie wszyscy jesteśmy tacy sami, różnimy się, ale tak samo powinniśmy siebie szanować. To wszystko w połączeniu z cudowną muzyką daje tak piękną bajkę, że Matka ilekroć ją ogląda, chlipie w rękaw.


A teraz jeszcze doszła druga część! I oczywiście znowu się zryczałam. Dobrze, że w kinie ciemno, ale zauważyłam, że Olga również się wzruszyła. Druga część trzyma poziom, wątki są rozbudowane, jest wesoło, smutno, trochę strasznie... Są ofiary, ale ostatecznie dobro zwycięża. Tu również dowiadujemy się o wartości przyjaźni, o dobrym traktowaniu zwierząt, o tym, że rodzice dla dziecka zrobią absolutnie wszystko - prędzej oddadzą własne życie niż pozwolą komukolwiek je skrzywdzić.

Odnoszę wrażenie, że część tekstów w polskim dubbingu została napisana pod "dorosłych" - a może po prostu jeśli jesteśmy starsi, to inne rzeczy wyłapujemy i niektóre zwroty mają dla nas drugie dno.

Warto. "Jak wytresować smoka - cz.II" dołącza do cz.I i na stałe wchodzi do czołówki bajek oglądanych pod naszym dachem.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Jest ząb!

Prawa, dolna jedyneczka :)

Młode ma 5 miesięcy i 3 dni. 
Starszakowy pierwszy ząb wybił się, gdy miała 6 miesięcy i 2 dni. Ten sam.

Na przegranej pozycji

Nosisz, rodzisz, karmisz, doglądasz w nocy, wycierasz pupkę, wyciągasz gile z nosa. To Ty jesteś pierwsza w Jej pokoju o nieludzkiej nocnej porze, żeby utulić, bo przyśnił się koszmar. Wstajesz rano, szykujesz ubranie, pomagasz zapiąć guziki, czeszesz włosy. Widzisz, że mleka już nie starczy do Twojej kawy, a mimo to robisz Jej kakałko. Czyścisz buty, znajdujesz ulubionego kotka, otwierasz i przytrzymujesz drzwi. 

To Ty zapierasz plamę z truskawek na ulubionej sukience. To Ty stoisz w kolejce do lekarza, trzymasz rączkę kiedy trzeba pobrać krew. To Ty mówisz, że była dzielna, że jesteś z niej dumna. Ty wybierasz w aptece plaster w księżniczki, żeby choć trochę złagodzić ból kiedy przyjdzie pora go użyć.

A mimo to, jesteś na przegranej pozycji.

Bo rano zaspaliście i trzeba się pośpieszyć. Bo nie zawsze naszykujesz do ubrania to, co Ona chce założyć, a sama jeszcze nie do końca potrafi się ogarnąć. Bo nie zawsze będzie czas na dwa warkocze. Bo trzeba zrobić nieprzyjemne badanie i to Ty musisz być tam razem z Nią, mimo płaczu i protestów. Bo szczepionkę trzeba podać i lepiej jak Ty Ją przytrzymasz niż Pani Basia ze strzykawką w dłoni. Bo ulubiona sukienka ma plamę i nawet jeśli Ty prosiłaś, żeby uważała jedząc budyń, to i tak jest Twoja wina. Kiedy złości się, bo nie pozwalasz oglądać dwóch bajek pod rząd, to też Tobie się obrywa.

I tak lepszy będzie Tata, bo to On wracając z pracy poświęci Ci dwie godziny nim pójdziesz spać. On przeczyta bajkę na dobranoc, On pójdzie z Tobą na rower, on pokaże Ci jak się łowi ryby i nauczy ich nazw. On jest odskocznią od tego, co na co dzień, to Jego często nie ma i za Nim się najbardziej tęskni.

Czasem dłużej pośpisz, Córko, i przegapisz wyjście Taty do pracy. Zdąży odjechać z parkingu nim podejdziesz do okna, by Mu pomachać. Będzie to dla Ciebie tak smutne, że dzień zamiast od uśmiechu zaczniesz wielkim płaczem. Tak zaczęty dzień często kończy się dość podobnie. I to jest smutne, niesprawiedliwe i bardzo dołujące w całym "matkowaniu". Bo to sprawia, że jest mi źle. I mimo, że wiem, jak to działa, że wiem, że mnie kochasz i że jestem dla Ciebie ważna, to na jakąś chwilę pozbawia mnie sił.

Córko <3

piątek, 11 lipca 2014

7,5 kg mięsa z kością

Moje Młodsze skończyło dziś 5 miesięcy. Jest turbofajną, pogodną, wesołą Pulpecinką (7,5kg?! Olaboga, jest co nosić). Dwa dni temu odkryła swoje stopy, łapie je podczas karmienia, kąpieli i zasypiania. Zaczyna się podciągać do siadu. Pełza, turla się, śpiewa ze Starszakiem w aucie, chichra się w głos. Uwielbia swoją starszą Siostrę, tuli się do niej, ślini, buziakuje. Tuli się do mnie, paca łapką, liże.. Ostatnio nawet moje stopy zostały oślimtolone. Wystarczy, że Ojciec weźmie ją na ręce a ma kawałek gołego ciała - łapie i ciumka;) 

Moje Starsze ma dziś imieniny. 11 lipca - Olgi. Jest bardzo wdzięcznym dzieckiem, potrafi cieszyć się z drobiazgów, o ile są to rzeczy celowane w punkt jej zainteresowań. Często sama celebracja okazji jest dla niej prezentem, nigdy się nie upomina "a prezent gdzie?". Tort, ciasto, balony, świeczka do zdmuchnięcia, kolorowy obrus - to jej w zupełności wystarcza. Próbkę wielkiej radości z drobnych prezentów otrzymaliśmy na Boże Narodzenie w ubiegłym roku. Znalazła pod choinką kubek z czerwonym kotem (ulubiony motyw = kot, a czerwony to już w ogóle). Aż zabrakło jej tchu w chwili odpakowywania prezentu. A jak potem znalazła kopertę z "różowym pieniążkiem", naszykowaną przez Pradziadka, to oniemiała z wrażenia "ochh, ale skąd Mikołaj wiedział, że ja lubię różowe pieniążki?". Papierowa dwudziestka wpisała się w każdą wizytę u Pradziadków. Dziadziuś parę razy chciał jej dać "niebieski" banknot, ale nie przeszło. Ostatnia dwudziestka leży w skarbonce, na pamiątkę.. 

A dziś dostała podkładkę śniadaniową z.. no dobra, nuda, z kotem;) Znowu zaparło jej dech w piersiach, wciągnęła powietrze i wykrzyknęła "to dla mnie? naprawdę..?"


<3

Ps. Wiem, że zaniedbałam bloga pod względem fotograficznym - zamiast tutaj, wrzucam po kilka zdjęć na insta. Muszę to ogarnąć jakoś.

wtorek, 1 lipca 2014

Matka Polka Ośliniona

Nie patrzyłam nigdy przychylnym okiem na blogi parentingowe, na których matki piały z zachwytu nad swoimi dziećmi. Na Starszaku trenowałam "zimny chów", mimo iż było to moje pierwsze dziecko. Nie zwykłam roztkliwiać się nad uśmieszkami, nowymi umiejętnościami czy zawartością pieluchy. Tym ostatnim nadal się nie jaram, ale cała reszta robi mi z mózgu sieczkę. Ten mały, pełzający, domniepodobny człowieczek powoduje, że chcę zatrzymać świat na moment żeby napatrzeć się na aktualny grymas buźki, zapamiętać całą skomplikowaną sekwencję obrotu z brzucha, mieć czas na wycałowanie małej stópki albo wyczochranie kudłatych pejsów za uszami.

Jestem regularnie śliniona, memłana, pacana, szczypana, a bobas niestrudzenie poszukuje sutków w każdym możliwym punkcie na moim ciele. Jestem ubabrana mlekiem, mokra od śliny, często na moim ramieniu znajdzie się plama skisłego posiłku. Codziennie rano staję przed lustrem z dylematem - ubrać się ładnie, czy funkcjonalnie? Tak, żeby łatwo było cycka wystawić, czy może dobrze prezentować się podczas przypadkowego spotkania z dawno niewidzianą koleżanką? Czy wybrać ładną i modną bluzkę, czy może taką, której nie będzie szkoda wyrzucić jak już zostanie totalnie wymemłana...?

Leżę w łóżku z Najmłodszą a ona ssie te swoje małe, tłuściutkie paluszki. Ślina kapie, mokro wszędzie. Po chwili - pac - matko, widzę Cię - pac - ooo, tu masz oko - pac - wyrwę włosa przy okazji, za dużo ich. Zaczynam się zastnawiać, czy z mojego i tak już okrojonego makijażu jeszcze coś zostało. "Maaammoooo, po co Ci makijaż, skoro masz mnie?" Kładzie się, już niby śpiąca, głowa w górę - żartowałam! Po chwili to samo. Leży. Zamykam oczy. Słyszę szuruburu, Pełzak pełza. Czuję - siooorb - mokro.. "Mamo, znalazłam językiem Twój nos!" Wspaniale.


Podpełza, przytula nagłym ruchem głowy, odsuwa się, po chwili cykl się powtarza. Rozmiękcza to moje serducho. Mimo tej całej mokrej oprawki, mimo jęzora wiecznie wystawionego na zewnątrz - uwielbiam, kocham mocno takie momenty. Starszak tak nie robił. Pamiętam jak pierwszy raz się do mnie przytuliła, wtuliła wręcz. Był początek lipca, a więc miała 8 miesięcy, płakała w łóżeczku, nie chciałam jej wyciągnąć "żeby się przypadkiem nie przyzwyczaiła" - jak się w końcu ugięłam to wtulona zasnęła na moich rękach w trzy sekundy. Potraktowałam to jako lekcję, potem już zawsze wyciągałam i tuliłam. A teraz tulę jak szalona i widać, że to procentuje. Love.

Z ostatniej chwili

Regularność w pisaniu na blogu mnie powala. Doba za krótka, a macierzyński jest urlopem tylko z nazwy. Cierpię na niedoczas i ostatnio stwierdziłam, że najlepiej by było chodzić z dyktafonem, albo prowadzić videobloga.

Dalia wczoraj obróciła się pierwszy raz z pleców na brzuszek. Ojciec świadkiem, bo ja akurat kąpałam Starszaka. Młode przeturlikało się dwa razy po macie, a przy trzeciej próbie poszedł w ruch telefon i obrót został uwieczniony na filmie. Ojciec uradowany przybiegł do łazienki i pochwalił się nagranym wyczynem najmłodszej dziedziczki rodu.

A dzisiaj po karmieniu skoro świt, wzięłam Małe do łóżka i to Małe powiedziało "mmmmammmma" <3
Oczywiście ani to świadome, ani skierowane konkretnie do mnie, ale jak brzmi! Serducho mi zmiękło. Bo robi dziś cały dzień tak, że zasysa dolną wargę i robi "mmm" i wychodzą jej różne słówka, najczęściej "mammmbfffff". "Mmmamma" wyrwało jej się tylko raz.