Regularność w pisaniu na blogu mnie powala. Doba za krótka, a macierzyński jest urlopem tylko z nazwy. Cierpię na niedoczas i ostatnio stwierdziłam, że najlepiej by było chodzić z dyktafonem, albo prowadzić videobloga.
Dalia wczoraj obróciła się pierwszy raz z pleców na brzuszek. Ojciec świadkiem, bo ja akurat kąpałam Starszaka. Młode przeturlikało się dwa razy po macie, a przy trzeciej próbie poszedł w ruch telefon i obrót został uwieczniony na filmie. Ojciec uradowany przybiegł do łazienki i pochwalił się nagranym wyczynem najmłodszej dziedziczki rodu.
A dzisiaj po karmieniu skoro świt, wzięłam Małe do łóżka i to Małe powiedziało "mmmmammmma" <3
Oczywiście ani to świadome, ani skierowane konkretnie do mnie, ale jak brzmi! Serducho mi zmiękło. Bo robi dziś cały dzień tak, że zasysa dolną wargę i robi "mmm" i wychodzą jej różne słówka, najczęściej "mammmbfffff". "Mmmamma" wyrwało jej się tylko raz.
Mi Pulpet pięknie trajkotał "mamma, mamma", cały czas. Aż nie nauczył się swoich nowych dwóch ulubionych słów: "tata" i "dziadzia". Dzisiaj doszło jeszcze: "goł goł", cokolwiek to według niego oznacza. "Mama" nie słyszałam już od wielu tygodni :(
OdpowiedzUsuńPamiętam jak Starsza miała 6mcy i nauczyła się mówić "tatatatatatatatata" mamy to nawet nagrane. "Mama" dłuuugo nie mówiła. To takie proste wyrazy a jak łapią za serce, prawda? :)
Usuń