Najbardziej na świecie. Ale dziś jestem zwyczajnie zmęczona. Nimi, sobą, macierzyństwem. Choć dzień słoneczny, nastrajający optymistycznie to wcale się tak dobrze nie zaczął. A w zasadzie zahaczył jeszcze o wczorajszy wieczór... Mam dość niską tolerancję, zauważyłam, na jęczenie Starszej. Zwłaszcza nieuzasadnione i bezsensowne, z mojej perspektywy oczywiście. Wyłazi wtedy moja choleryczna natura. Matka-furiatka. Samej ze sobą jest mi z tym źle.
Wydawać by się mogło, że Młodsza wpłynęła na mnie uspokajająco. I czasem odnoszę takie wrażenie, lecz niestety mało mi trzeba, żebym znowu zwariowała i się wściekła. Nienawidzę się za to.
Dziś Dalia kończy miesiąc. Dokładnie miesiąc temu przyszła na świat, w naszym domu, otoczona spokojem i miłością. Jest tak podobna do Siostry, a zarazem tak bardzo inna. Patrzę na nią i widzę jak się zmienia. Jak jeszcze przed chwilą była taka maciupka, a teraz kawał baby - uśmiecha się cudnie, a jak ryknie to na Jagodnie ją słyszą. Zaufała już mi chyba na tyle, że jak podstawiam cycka to łapie - wcześniej wystawiała jęzor i lizała w celu weryfikacji obiektu;) Nie jest typowym śpiąco-jedzącym niemowlaczkiem. Jest ciekawska, otwiera szeroko oczy, patrzy na wszystkich dookoła. Przed zaśnięciem tak samo - najpierw obczajka, potem spanko. Olga ją uwielbia, zresztą z wzajemnością. Nazywa ją "Małym Bąbelkiem". Oby tak dalej.
Ja tam u siebie na Jagodnie nic nie słyszałam na razie ;)
OdpowiedzUsuń