Nic mi tak nie podnosi ciśnienia rano jak kawa i.. blogi. Parentingowe rzecz jasna.
Konkurs na blog roku trwa, ostatnia prosta drugiego etapu, emocje sięgają zenitu. Jedni rezygnują, drudzy kupują głosy, trzeci pojękują, że niewiele im brakuje i są masowo polecani przez innych, a moja facebookowa tablica przypomina tablicę ogłoszeń z supermarketu.
Przez tą zadziwiającą sieć blogerską, poprzez "jeden bloger poleca drugiego", docieram w miejsca, w które niekoniecznie mam ochotę. O jeden klik za daleko. I trafiam tam, gdzie nie widzę nic dobrego, Ale licznik fanów mówi coś innego.
To, co leży u podstaw tego posta - przeraża mnie. Bardzo poczytna blogerka wstawia zdjęcie karmiącej matki (piersią oczywiście) z komentarzem "No sorry, ale TO wywołuje u mnie odruch wymiotny". Jestem przerażona. Już kilkakrotnie wspominałam na "swoim terenie", że czasy jakie nastały są mocno nastawione na internety. A co za tym idzie - na blogi. Na blogi, które mają swoich czytelników. Które kształtują poglądy, na których znajdziemy porady, gdzie Matka A razem z Matką B przeczytają, że "pokarm matki po 6tym miesiącu to woda, lepiej daj dziecku banana zamiast pakować mu do buzi obwisłego cyca"... Matka A się zastanowi, ale Matka B posłucha. Kupi mieszankę X, którą blogerka poleca - przecież nie polecałaby czegoś, co nie byłoby dobre i sprawdzone! Przecież sama ma dzieci! A skoro tak - wie co dla nich dobre. Poza tym jest taka ładna, mądra, ja też bym chciała taka być.
Trafiam na bloga z radosną sesją zdjeciową 3-miesięcznej dziewczynki w nosidełku. Nosidełku-wisiadełku. Rodzice uśmiechnięci - patrzcie jak nam cudownie! Pod zdjęciami sto kometarzy: "a co to za nosidełko? też chcemy kupić", "tak, tak, nosidełka tej firmy są wspaniałe", "jak słodko wyglądacie". Raz jedyny pokusiłam się na "nawrócenie" jednej matki blogerki. Przyjęła moje uwagi ze spokojem, po czym stwierdziła, że producent nie dopuściłby do sprzedaży czegoś, co byłoby szkodliwe, więc skoro on twierdzi że jest ok, ona mu wierzy. Nasuwa mi się tu tylko jedno pytanie - dlaczego mcdonald nie ostrzega przed szkodliwością swojego żarcia? Albo coca-cola, albo żelki?Albo oooo danonki. Przecież to DLA DZIECI takie pyszne i zdrowe! Gdzie nasze mózgi? Myślcie ludzie, matki!
O przyczynie nie dotarcia do powyższej blogerki uświadomiła mnie dopiero inna pisząca mama. S jak Sponsoring. Słowo klucz, słowo wyjaśniające wszystko.
Biorę jak leci, ktoś napisał maila, zaoferował nosidełko za 500zł za f r i k o, no żal nie wziąć. Ale może jakbym poświęciła choć połowę czasu, jaki poświęcam na wybór idealnego wózka, i poczytała o noszeniu dzieci to nie wzięłabym tego bubla. A może bym wzięła... Ponoszę chwilkę, zrobię kilka foci, a kasa w kieszeni...
Moje ulubione tematy blogowe, w których można się wykazać zwiększając zasięg i przyciągając czytelników to: karmienie piersią, noszenie dzieci oraz poród. Tego ostatniego jeszcze nie poruszyłam. A nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy czytam na niesamowicie poczytnym blogu "jadę do lekarza po skierowanie na cesarkę, niech mi ją zrobią we wtorek, bo muszę sobie zaplanować tydzień". I znowu - Matka A się zastanowi, ale Matka B powie "cholera! ona ma rację! ja też chcę wiedzieć, kiedy urodzę, w końcu muszę ogarnać tyle rzeczy, nie mam czasu czekać aż poród sam się zacznie". I znowu - gdyby matka blogerka czas przeznaczony na pisanie tego bzdurnego tekstu poświęciła na zdobycie wiedzy o porodzie, świat byłby znacznie lepszy.
Nie uważam się za ekspertkę w macierzyństwie. Ale głowę mam pojemną i umysł otwarty. I chłonę wiedzę, nie tylko z internetów. Nie czytam papki tylko poważne artykuły. Rozmawiam z mądrymi ludźmi przez co, tak, jestem mądrzejsza. Nie wiem, czy od Ciebie, ale na pewno od tamtych blogerek.
A jeśli Ty przeczytasz ten post i to ja podniosę Tobie ciśnienie, lecz zanim zaczniesz marnować swój czas na wstukanie hejtu w komentarz, zrobisz pauzę, zatrzymasz się chwilę i pomyślisz - damnit, a jeśli ONA ma trochę racji? To będzie to mój niewątpliwy sukces. Blogerski.
wyjęłaś mi wszystko z głowy, nie wiem jak to zrobiłaś! Czarownica, czy ki diabeł? Powoli odpuszczam, nikomu nic nie mówię, niech sobie robią co chcą. Uchodzę za dziwadło, bo karmię, gotuję zdrowo, itp itd. Do tego wiem na każdy temat dużo, bo staram się douczać, czytać, rozmawiać. Niestety moje poglądy nie są tymi z telewizji śniadaniowej. Taka refleksja- żeby coś zmienić naprawdę trzeba do śniadaniówki, rady nie ma!
OdpowiedzUsuńdiobeł, w końcu przekroczyłam 666 na insta :P
Usuń"jeśli Ty przeczytasz ten post i to ja podniosę Tobie ciśnienie"
OdpowiedzUsuńA kiedy prawda wychodzi tutaj u Ciebie w każdym zdaniu, to jak ono mi się podniesie, no jak :D
w takim wypadku siadamy obie przy kawie i jest nam dobrze, bo to ona nam podniesie ciśnienie :)
UsuńJako początkująca matka córki jednej póki co też wertuję internety w poszukiwaniu dobrych, lepszych i najlepsiejszych metod na wychowanie, karmienie, karmienie, noszenie dzieci. Mam to szczęście, że trafiłam na blogi kobiet, które oferuja swoje poglądy i ja je kupuje. Ale w kwestii nawracania byłabym ostrożna - albo powiem tak - olała na ciepło i prosto. Głupich kobiet wokół na pęczki, nie przegadasz. A jak przegadasz to jej głupi facet powie, żeś Ty, matko, glupia i tak o się toczy.
OdpowiedzUsuńMnie drażnią eko matki, które urwały by mi jajca za to, że karmię dziecko słoikiem raz na jakiś czas jak leń przyjdzie i w lodówce światło zostanie. I że chusteczki nawilżane to zło, bo wacikami trzeba ku chwale planety. I że w ogóle prać to trzeba w rzece. Uwielbiam dyskutować. Ale rozmówcę szanować trzeba absolutnie!
nawracanie zakończyłam :) a dyskutować uwielbiam i o szacunku pamiętam!
UsuńPrzepiękna Magdaleno ( wiem wiem znowu ;P) jakże się cieszę, że myślimy podobnie. Mam wrażenie, że spotykam na mojej drodze prawie samych ludzi mądrych i ty jesteś jednym z nich. Cieszę się, że nie obracam się w kręgu wszystkowiedzących i śmiałoradzących mamusiek. Ufff! Jestem szczęśliwsza o jakieś kilka lat.... tyle jakoś mija zanim mamuśka się zorientuje, że nie w tym rzecz!
OdpowiedzUsuńPiękna Dżoano, ja też się cieszę!
UsuńDobrze, że ja czytam mało blogów :D
OdpowiedzUsuńja też nie. regularnie tylko wasz :P
UsuńW sedno. Jak zwykle :*
OdpowiedzUsuń:*
UsuńMyślimy podobnie :)
OdpowiedzUsuńjak na wielkie umysły przystało ;)
UsuńZgadzam się z Toba matko!
OdpowiedzUsuńno to piona!
UsuńSmutne, że kobiety zamiast myśleć wolą, żeby ich świadomość macierzyńską kształtował ktoś inny. Myślenie jest przecież takie męczące......a przecież bardzo często nam kobietom więcej powie nasza matczyna intuicja niż 1000 poczytnych blogów. A już wygoda cesarek, karmienia mieszanką i tym podobne, powodują, że kosa w kieszeni sama mi się otwiera. Mam nadzieję, że kiedyś moja córka będzie słuchała raczej rad swojej mamy niż blogo i insta matek.
OdpowiedzUsuńi tu dochodzimy do tematu kolejnego posta :D niebawem.
UsuńŚwietnie napisane. Aż strach pomyśleć, co by Ci wyszło po lampce wina :D A propos wisiadeł to ja znalazłam jeszcze inną metodę. Wpis opublikować a potem go usunąć. I spokój :D
OdpowiedzUsuńhaha dobre! Albo proforma zablokować możliwość komentowania. Też widziałam :)
UsuńPoważnie? hahaha, padłam!
UsuńOna (czyli Ty) ma zdecydowanie dużo racji :)
OdpowiedzUsuńSama od 2 lat pisze bloga z serca, szczerze i z pasją. To bardzo bardzo osobisty blog. I nadal tak jest. jednak teraz gdy blog poszedł na swoja domene, grono czytelników sie zwiekszylo i zaczela wspolpraca z firmami. Barter, reklama, gażdzety. To kusi. Jednak zawsze zanim sie na cos zdecyduje zastanawiam sie czy warto. Czy bede tego rzeczywiscie uzywac, czy to mi sie podoba, czy jest zdrowe, pozadne i czy polecilabym to najblizszej przyjaciolce. Dlatego na razie opisałam aż termofor, przetestowałam Cottonove Love czy zrobiłam konkurs z kocykiem jako nagrodę. Tematy fotelików, nosidełek, chodzików- tak jak napisalas, moga byc mylące i krzywdzace. Dlatego ich unikam.
Na swoim blogu o czymkolwiek bym nie pisala zewsze zaznaczam, ze to MOJE spostrzezenia, uwagi i doswiadczenia. To ze coś jest dobre u nas nie znaczy ze bedzie pasowac kazdemu. Ze sie dziele uwagami a nie je narzucam. Ze pytam bo sama czesto nie wiem, a nie radzę bo jestem idealna.
Złoty środek i zdrowy rozsadek. Czasami wiele mam o tym zapomina. Walcza ze soba jak bestie na forach czy blogach w tematach o karmieniu piersia czy o BLW albo o smoczkach czy o spaniu z dzieckiem w 1 łózku. Czasami trzeba ruszyc głową ale tez umiec szanowac zdanie innych.
Ah temat rzeka... pozdrawiam serdecznie
Mój blożek zaraz rok skończy :) A że matka matce wilkiem to niestety smutna rzeczywistość. Odwieczne wojny. Szacunek bardzo ważna rzecz, natomiast dla mnie równie ważna jest po prostu wiedza - nie bójmy się jej i poszerzajmy horyzonty, żeby właśnie wiedzieć więcej i móc traktować innych z szacunkiem. Pozdrawiam Cię serdecznie, muszę koniecznie zajrzeć na Twojego bloga:)
Usuńo matko córko...ja właśnie piszę posta "matka matce wilczycą". ech:) czytam blogosferę od pół roku, sama piszę od dwóch miesięcy - nie sądzę, że ktoś to czyta, ale mam przynajmniej wentyl, bo w realu bratnich dusz nie za niewiele (łącznie z najbliższym otoczeniem), a emocje czasem kipią. i jakie mam wrażenia? blogów jak psów, zachodzę w głowę, czemu jedne są poczytne, a inne nie. te poczytne wałkują wspomniane tematy w te i nazad, biorą udział w konkursach blogowych (jakieś szaleństwo, wrrrr). wcale mi się nie nie wydaje że kontent tych poczytnych blogów jest kul, choć zazwyczaj szata graficzna, instagramy i reszta bardzo na poziomie, co zapewne jest ważne. mój ulubiony blog jest akurat oldskulowy, zupełnie nielajfstylowy, pięknie napisany i klików pod nim niewiele. poza tym takie chyba niestety czasy, że nie sięgamy do źródła, nie grzebiemy do sedna, słuchamy jednym uchem i czytamy wszystko, co internety wyplują. pardon za przydługi wywód, ale napisałaś o czymś, co mnie kłuło ostatnio niemożebnie:))
Usuńmatka matce wilkiem, a zombie zombie, zombie :D
Usuńinstagramy i fejsbuki na poziomie, a jak ktoś nieładnie komentuje to zawsze można bloczkiem potraktować. zarobiłam ostatnio pierwszego, mimo że bardzo ładnie i kulturalnie skomentowałam dziecko w wisiadle.
idę do cię - ostatnio mądrości znajduję jedynie w tych pomniejszych blogach.