Chciałam zrobić ten kurs rok temu. Jakoś w okolicy grudnia był organizowany we Wrocławiu, miałam wtedy macierzyński, więc finansowo "nie bolałoby" aż tak bardzo, ale... odpuściłam. Stwierdziłam "po co mi to?". Kolejny kurs na koncie, kolejna umiejętność, następny zawód. W życiu nie pomyślałam, że mogę chcieć skorzystać z wiedzy na temat noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich.
Stało się inaczej - #nicminiewisi nabrało tempa, a pierwszym hejtem był tekst o tym, że jestem niekompetentna. Cóż, niewiele zmieniło się po tym jak otrzymałam uprawnienia instruktora, bo nadal uważam, że wisiadła i noszenie przodem do świata jest złe - więc to wam, drodzy hejterzy, nie wyszło. Potem czytałam, że powinnam być ortopedą i oczywiście fizjoterapeutą. Czy jeszcze jakieś życzenia? Może do 40stki się wyrobię ;)
Nie, nie uważam, żeby do mówienia o byciu świadomym rodzicem był potrzebny jakiś papier. A co więcej, często posiadanie papierów nie świadczy o byciu kompetentnym. Daleko szukać nie trzeba - jaka jest wiedza lekarzy o karmieniu piersią? Ilu z Was słyszało, że po roku to sama woda? A porody? Rodzenie w pozycji wertykalnej? Zwariowała pani? Przecież my (personel) nie będziemy się gimnastykować, to nam ma być wygodnie. Fizjoterapeuta, który radzi rodzicom dziecka o obniżonym napięciu mięśniowym noszenie w wisiadle przodem do świata? Serio...? A dostaję takie maile.
Kurs podstawowy trwa 30 godzin, to nam daje trzy dni od 9:00 rano codziennie. Pora taka, że niestety, ale zawsze budziłam się za późno i nie miałam już czasu na mejkapy i inne cuda, a co za tym idzie - nie mam pięknych foci pamiątkowych. Trudno. Mam za to papier i mnóstwo energii.
Miejsce kursu, Mamka Cafe, nie mogło być lepsze. Dostęp do świeżej, aromatycznej kawy był bezcenny. Trzy dni z rzędu udało mi się ją wypić ciepłą. Tyle wygrać!
Podczas kursu teoria przeplatała się w praktyką. Żółta teczka, która czekała na mnie na krześle, wypełniona jest slajdami, notatkami i schematycznymi rysunkami. Dużo mówiłyśmy o biodrach, o tym jak zachowa się kość i panewka w konkretnym ustawieniu. O tym, jak ważna jest kifoza pleców i w którym momencie zaczyna się wiszenie za doły podkolanowe. Robiłyśmy proste ćwiczenia fizyczne, a zdecydowanym atutem naszej grupy była Zuzka fizjoterapeutka! Dawka wiedzy z tej dziedziny gratis. Dzięki!
Chusty, krawędzie, poły, pasma, węzły - śnią mi się ciągle po nocach. Iza, nasza trenerka, mówiła "Wiążemy!", a gdy wszystkie stały zadowolone, gotowe, zamotane, mówiła "Już? To rozwiązać i jeszcze raz". Zakwasy w ramionach to chyba wyznacznik udanego kursu. Serio. Bolało mnie dosłownie wszystko.
Ostatni dzień był z mojego punktu widzenia najfajniejszy - motałyśmy z zamkniętymi oczami do muzyki. Szkoła ClauWi jest niemiecka, więc gdy Iza powiedziała, że włącza nam muzykę, wszystkie krzyknęłyśmy "Rammstein!". Motanie kangurka w takt "Du, du hasst..." bezcenne.
Uważam, że informacje jakie zostały mi przekazane w trakcie trwania kursu powinny obowiązywać w każdej szkole rodzenia. My uczyłyśmy się nie tylko "o chustach", ale także o prawidłowych pozycjach dziecka, o tym jak prawidłowo podnosić je z podłoża, jak brać na ręce, jak układać na sobie i na swoich rękach. To niesamowite dowiedzieć się, że cały czas robiło się to źle ;)
Podczas kursu teoria przeplatała się w praktyką. Żółta teczka, która czekała na mnie na krześle, wypełniona jest slajdami, notatkami i schematycznymi rysunkami. Dużo mówiłyśmy o biodrach, o tym jak zachowa się kość i panewka w konkretnym ustawieniu. O tym, jak ważna jest kifoza pleców i w którym momencie zaczyna się wiszenie za doły podkolanowe. Robiłyśmy proste ćwiczenia fizyczne, a zdecydowanym atutem naszej grupy była Zuzka fizjoterapeutka! Dawka wiedzy z tej dziedziny gratis. Dzięki!
Chusty, krawędzie, poły, pasma, węzły - śnią mi się ciągle po nocach. Iza, nasza trenerka, mówiła "Wiążemy!", a gdy wszystkie stały zadowolone, gotowe, zamotane, mówiła "Już? To rozwiązać i jeszcze raz". Zakwasy w ramionach to chyba wyznacznik udanego kursu. Serio. Bolało mnie dosłownie wszystko.
Ostatni dzień był z mojego punktu widzenia najfajniejszy - motałyśmy z zamkniętymi oczami do muzyki. Szkoła ClauWi jest niemiecka, więc gdy Iza powiedziała, że włącza nam muzykę, wszystkie krzyknęłyśmy "Rammstein!". Motanie kangurka w takt "Du, du hasst..." bezcenne.
Uważam, że informacje jakie zostały mi przekazane w trakcie trwania kursu powinny obowiązywać w każdej szkole rodzenia. My uczyłyśmy się nie tylko "o chustach", ale także o prawidłowych pozycjach dziecka, o tym jak prawidłowo podnosić je z podłoża, jak brać na ręce, jak układać na sobie i na swoich rękach. To niesamowite dowiedzieć się, że cały czas robiło się to źle ;)
Mój mąż pyta "Czemu jako jedyna masz sweter na tym zdjęciu???" hmm... Nie wiem. Może było mi zimno? ;) |
Zdjęcia dzięki uprzejmości MaluchTravel.
O tak wiązanie z zamkniętymi oczami....najlepsze! No i wróciły wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńO! to nie tylko ja wiązanie na ślepo do dziś wspominam magicznie :):):)
OdpowiedzUsuńA zeby wziac udzial w takim kursie, to jaka wiedze startowa trzeba miec? Jak sie nosi od pol roku dziecko w dwoch wiazaniach na krzyz, to mozna isc na kurs czy lepiej poczekac, doszkolic sie u doradcy?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania
Każdy moze iść w dowolnym momencie. Tylko pytanie jaki jest Twój cel - jesli chcesz sie nauczyć wiązań i nosić swoje dzieci to spotkaj sie z doradcą, a jeśli chcesz sama doradzać jak nosić, idz na kurs :) Nie jest wymagana zadna wiedza startowa, na kursach przewijają sie wieloletnie chuściochy a także polozne, czy fizjoterapeuci, którzy nigdy wczesniej chusty nie mieli w rękach.
UsuńDziękuję za odpowiedź :) Już od jakiegoś czasu myślę, że cudownie byłoby być doradcą, ale to melodia przyszłości. Tylko się właśnie zastanawiałam, ile wiązań musiałabym mieć opanowane i ile spotkań z doradcą musiałabym odbyć (a "mój" doradca uczy jednego wiązania na jedno spotkanie). Ucieszyło mnie to, co napisałaś :)
UsuńPozdrawiam, Ania
Ja już za dwa tygodnie robię:) Jest moc!!!
OdpowiedzUsuńWoohoo ✌
UsuńOoo Kejt, super! Moje pierwsza myśl była taka, jak się dowiedziałam o grupie łódzkiej - ciekawe czy Kejt będzie :D
OdpowiedzUsuńSwietny post. Sama marzę by zostać doradcą i mam nadzieje, ze przy wsparciu meza niedługo się tak stanie ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
Super ciekawy wpis
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuń