Jeszcze nigdy czas nie leciał mi tak szybko jak teraz. Najwspanialsze wakacje trwały dłużej niż kolejne miesiące w 2014 roku. Dłużej pisałam maturę i dłużej trwały moje studia.
Nie wiem co się dzieje, ale w tym tempie jutro obudzę się z 50tką na karku, a wokół gromada wnuków będzie siać chaos i zniszczenie.
Właśnie skończyła się pierwsza połowa mojego rocznego czasu dla bobasa. W zasadzie prawie siedem miesięcy. Dawniej macierzyński byłby już wspomnieniem, teraz luksus, który, cholera, i tak za szybko leci!!!
Rok z dzieckiem to takie minimalne minimum - ze Starszakiem w domu byłam 2,5 roku, potem poszła do przedszkola, a ja miałam czas dla siebie. Na pracę, na rozwój zawodowy, w końcu - na założenie własnej firmy. Teraz jestem na półmetku i wszyscy pytają mnie "kiedy wrócisz do pracy?", a ja nie wiem. Nie chcę.
Przez 6 lat byłam sama - moje rodzeństwo pojawiło się późno, za to hurtem - najpierw brat, za chwilę siostra. Duża różnica wieku ma swoje plusy i minusy, np. brat czytał i pisał w wieku 4 lat, bo starsza siostra go cisnęła, ale nie o tym tutaj teraz.
Przez te 6 lat Mama i Tata pracowali zawodowo, a mną opiekowała się Babcia. Najlepsza Babcia pod słońcem. Mam dzięki niej piękne wspomnienia z dzieciństwa i nie tylko, bo później też - cały czas była obecna w moim życiu, aż do 2010 roku, kiedy miała wypadek.. ale też nie o tym tutaj, teraz.
Jak już wszystkie dzieci były na świecie, Mama i Tata założyli firmę, razem. Od tamtej chwili stali się przedsiębiorcami, sami sobie regulowali czas pracy.
I właśnie wtedy zaczął się najwspanialszy okres. Mama i Tata zawsze mieli dla nas czas. Trójka dzieci to wyzwanie, mimo wszystko - ale nie mogę sobie przypomnieć choćby jednego momentu, kiedy nie moglibyśmy na nich polegać. Zawsze odwozili nas do szkoły, jak nie Mama to Tata, choć częściej Tata - Maluchy do przedszkola, ja do szkoły. Jak bardzo nie mogłam doczekać się, kiedy te małe szkodniki zaczną się wreszcie same w tym przedszkolu rozbierać z butów i kurtek, żeby Tata nie musiał wchodzić z nimi, i żebym ja się nie spóźniała do szkoły. Teraz szkodniki mają skończone 20stki, a ten okres przedszkolny to tylko jakaś kropka na osi czasu, mgliste wspomnienie z ery dinozaurów.
Mama i Tata zawsze mieli dla nas czas. Zawsze ktoś nas zawoził, odbierał ze szkoły. W domu zawsze był ciepły obiad, nie byłam dzieckiem z "kluczem na szyi" (chyba, że chciałam, bo to było takie "samodzielne"). Mama wstawała z nami rano, robiła kanapki do szkoły, w liceum piłyśmy razem poranną kawę. Trzeba było zawieźć bagaże do ośrodka harcerskiego w lesie? Jechała moja Mama. Trzeba było zrobić stroje na bal przebierańców? Robiła je moja Mama. Trzeba było córkę z imprezy zawinąć, bo się bała sama wracać? Tata w nocy o północy, nigdy nie odmówił. W piżamie, w laćkach, burczący, ale zawsze był. Kończyłam szkołę o 14:00? No problemo, Mama mogła po mnie podjechać. Okulista po szkole? Towarzyszyła mi. Nie było sytuacji, w której zostawili by mnie, nas, samych. Nie było sytuacji, kiedy nie mogliby wyjść z pracy, bo szef stoi nad głową do 17:00. Bo nie da dnia wolnego na przedstawienie w szkole. Bo każe robić nadgodziny, więc skrzydła na Jasełka majstruje sąsiadka.
Moja mama mówi mi teraz "to jest czas dla dzieci, potem będzie czas dla Ciebie".
Bo ja też chcę być takim rodzicem. Chcę móc odbierać bobasy ze szkoły bez jęzora wywieszonego do pasa, bo akurat "coś" mnie zatrzymało dłużej w pracy. Chcę mieć czas na zrobienie przebrania na przedszkolny bal karnawałowy. Chcę iść na przedstawienie z okazji Dnia Matki.
Świat zwariował, a wyścig po hajs, mamonę, lepszy standard życia trwa w najlepsze. Mija pół roku a najlepiej żebym dała Młode do żłoba i wróciła do pracy. Wiem, że czasem mamuśki wyboru nie mają, wracają, bo rachunki same się nie zapłacą. Ale ja dziś nie chcę jeszcze o tym myśleć. Chcę mieć jeszcze pięć miesięcy spokoju. Chcę cieszyć się czasem spędzonym z córkami, nie martwić się o to, co będzie potem. Chcę być Mamą na cały etat. Myśleć "co będzie później", będę później.
<3 Kochana, jak ja Cię rozumiem! Mam toczka w toczkę to samo... "Nie chcę!" i myśl jak to zrobić, żeby móc pracować w domu (w ciąży się to udawało po części)... W końcu też mam firmę. Masz o tyle łatwiej ode mnie, że za wzór masz rodziców, ja nie mam...
OdpowiedzUsuńA swoją drogą wizja, że "gromada wnuków będzie siać chaos i zniszczenie" bardzo mi się spodobała ;D
prawda? może być ciekawie, nawet w tej drugiej połowie życia ;)
UsuńPrawda :) jeśli nasze Córki będą miały podobne "szalone" pomysły, co my to na pewno nie będzie nudno :)
UsuńAlez Ty masz cudownych rodzicow Madzinko! Pieknie sie czyta:)
OdpowiedzUsuń