Ktokowiek widział, ktokolwiek wie? Bo mnie się wydaje, że dołączył do zaginionego czerwca i lipca - siedzą w barze, piją browary i się ze mnie śmieją.
Niedawno chwaliłam się, że każdego posta tu na blogu piszę od ręki. Tia.. Powiedzmy, że tak było. Teraz mam zaczętych chyba z pięć, których, no całkiem poważnie! - nie mam kiedy dokończyć.
Gdzie jest wtorek? Nie wierzę, że był wczoraj. We wtorek miałam już na pewno coś napisać. O wakacjach u dziadków, o odpuście na wsi, o bardzo miłym popołudniu, które wydarzyło się totalnie spontanicznie.
Co się dzieje? Czy ktoś zatrzyma wreszcie świat? Nie wysiadam, o nie, ale potrzebuję pauzy. Ciszy, kawy, spokoju, chwili na przemyślenia, i drugiej chwili aby to wszystko przelać na bloga.
Mnie zginęła środa, za to dziś jestem od rana przekonana, że jest sobota...
OdpowiedzUsuńJezu, jakaś plaga :P
UsuńA może to zaraźliwe?
Usuńsierpień już się zaraził!
Usuń