Jak w reklamie pewnych czekoladek. No po prostu. Chyba minęła mi już depresja urodzinowa. W ogóle to maj zrobił coś takiego: "Bzzziummmm". Heloł, dopiero był pierwszy!
Nie ogarniam czasu, nie ogarniam moich córek. Młodsze szaleje, no proszę państwa, czy ktoś widział, żeby 3,5 miesięczny bobas turlał się z boku na bok i pełzał po całym łóżeczku? Pełźnie jak dżdżowniczka, leży na brzuchu, podkurcza nogi i sru do przodu! I tak podpełza do dechy łóżka i szkrobie. Ostrzy pazury chyba.
Starsze śmiga na rowerze, co prawda 4 kółka, ale po tym jak rower rok prawie odłogiem leżał to i tak sukces. Koloruje nie wyjeżdżając za linię, składa litery, pisze, liczy.. Panicznie boi się owadów wszelakich, dramat. Czy to mrówka, czy biedronka - wrzask taki sam. I ciągle boi się nowych rzeczy - nie spróbuje pizzy, bo nigdy takiej nie jadła więc na pewno będzie niedobra. Z powrotem króluje słowo "Dlaczego?", a jak ktoś długo nie odpowiada, pada ponaglające "Powiesz? No powiesz? Powiesz Tato/Mamo/Babciu/Dziadku?". Ale za to jak biega! Popierdziela jak mały samochodzik. Usain Bolt w sukience. Ja nawet nie próbuję jej gonić. No i te neverending baterie w tyłku...
Na Dzień Mamy dostałam prezent od Dalki - śmianie się w głos! Już nie tylko uśmieszki i pogaduszki, teraz chichramy się na całego! Starszak przytargał dwie laurki z przedszkola, a mąż dał buziaka. Dzwoniłam też do mojej Mamy z wierszykiem "Mamo, mamo, cóż Ci dam; jedno serce tylko mam..." - łezka w oku, bo parę godzin wcześniej ona powiedziała ten sam wiersz swojej mamie. A mi co jakiś czas powtarza go Starszak.
Na koniec fotorelacja ze wsi. Tego, co tam się dzieje nie da się opisać, to trzeba zobaczyć. Jak świeci słonko i jest przyjemne ciepełko to można siedzieć na powietrzu, w ogrodzie zaprojektowanym przeze mnie, rozłożyć kocyk na trawie koszonej przez Tatę, czy wyciągnąć kopyta pod pomarańczowym parasolem wybieranym przez Mamę. Za płotem pole po horyzont, skowronki śpiewają, sarny co jakiś czas podchodzą, a nad Górką to nawet Ufo się pokazało.
Na Dzień Mamy dostałam prezent od Dalki - śmianie się w głos! Już nie tylko uśmieszki i pogaduszki, teraz chichramy się na całego! Starszak przytargał dwie laurki z przedszkola, a mąż dał buziaka. Dzwoniłam też do mojej Mamy z wierszykiem "Mamo, mamo, cóż Ci dam; jedno serce tylko mam..." - łezka w oku, bo parę godzin wcześniej ona powiedziała ten sam wiersz swojej mamie. A mi co jakiś czas powtarza go Starszak.
Na koniec fotorelacja ze wsi. Tego, co tam się dzieje nie da się opisać, to trzeba zobaczyć. Jak świeci słonko i jest przyjemne ciepełko to można siedzieć na powietrzu, w ogrodzie zaprojektowanym przeze mnie, rozłożyć kocyk na trawie koszonej przez Tatę, czy wyciągnąć kopyta pod pomarańczowym parasolem wybieranym przez Mamę. Za płotem pole po horyzont, skowronki śpiewają, sarny co jakiś czas podchodzą, a nad Górką to nawet Ufo się pokazało.
ooo, to Olga z Kinga by się dogadała co do biegania, tez uwielbia i jeszcze nie widziałam dziecka, które ja przegoniło:) nawet starszaki:) co do owadów to tutaj gorzej, bo Kinga wszystko wezmie do łapek, oprocz pająków:)
OdpowiedzUsuńAleż one są piękne! a opis "wiejski", ach jak mi się tęskni do takich klimatów...
OdpowiedzUsuń