Przygotowywałam posta o mojej młodszej latorośli. Od kilku dni, w każdej wolnej chwili coś dopisywałam. Dziś chciałam skończyć i... Nic z tego. Nie leży mi ten post w ogóle!
Jakiś twórczy marazm mnie dopadł. Zimno się zrobiło, biometr niekorzystny, ciśnienie spadło? Nie wiem. Wiem, że nie opublikuję tamtego posta, bo jakiś taki niemój.
Słyszałam ostatnio, że jak się maluje obraz i przerwie w połowie to potem ciężko dokończyć w takiej formie, jaka pierwotnie kształtowała się w głowie. Może z pisaniem na blogu jest podobnie. Zawsze, gdy piszę mam w myślach zdjęcia, które chciałabym połączyć z tekstem. Gdy przychodzi co do czego staję przed wyborem - albo piszesz albo ogarniasz zdjęcia. No i zwykle wybieram to pierwsze.
Moja szwagierka mówi, że film "Eat Pray Love" opisuje historię jej życia. Nie oglądałam, ale od razu nasunęła mi się modyfikacja - eat, wear, love - to idealnie wpasowuje się w moje, nasze, rodzinne ostatnie czasy. W jedzeniu nastąpiła rewolucja (poza oczywiście cycem, który jest constans), noszenie utrzymano na dotychczasowym poziomie, miłość od czasu cudownego porodu domowego Panny Di można u nas w mieszkaniu kroić nożem. Jasne, że są lepsze i gorsze dni. Jasne, że jestem choleryczką i (niestety) rzucam czasem mięsem (i nie tylko). Ale ogólnie LOVE is in the air.
Dalia skończyła 9 miesięcy, czyli właśnie minęła nam druga ciąża - tym razem poza brzuchem. Siedziała w nim 41 tygodni z zegarkiem w ręku, stresując matkę, która przed oczami miała już wizję szpitala i różnych dziwnych akcji. Siła myśli jest jednak ogromna i to, co głęboko we mnie siedziało i to, czego tak bardzo pragnęłam - spełniło się. Dalia urodziła się w domu.
Jeszcze chwilę temu fikała koziołki w brzuchu, była wesołym płodzikiem pokazującym pupę do ekranu, a teraz czworakuje po mieszkaniu i otwiera dzioba jak tylko widzi, że jem kanapkę. Obgryza buty w przedpokoju i uwielbia odprowadzać Siostrę do przedszkola. Dziś powiedziała do mnie "MA-MA" <3 Uwielbia bawić się w "niema, niema, jest" sama potrafi przywlec jakąś szmatę i zainicjować zabawę. Kocham to! Ma sześć zębów, trochę włosów za uchem z lewej strony i za długie paznokcie, bo nożyczki się zgubiły.
Za chwil parę będę robić tort z jedynką na czubku. Czas nabrał formy abstrakcyjnej i w tym momencie żyję od wydarzenia do wydarzenia. Z kalendarzem w ręku. Ledwo były urodziny Olgi, pisałam, że zaraz urodziny Dziadka - no to już po. W sobotę urodziny Babci Joli Z Kotkiem (bo druga babcia Jola nie ma kotka) i Święta! Nowy Rok! Wiosna, lato, jesień, zima...
A kiedy dorośli mówili "Zobaczysz, jak czas leci dopiero kiedy pojawią się dzieci" - pukaliśmy się w głowę.
Mogłabym napisać tu dużo,bo sama jestem mamą,więc wiadomo łzy w oczach i oh,ah przy większości wpisów. No i przede wszystkim lubię,bo notki bez przesładzania,jak to bardzo macierzyństwo pachnie fiołkami.
OdpowiedzUsuńPs. Uwielbiam Pani figurę -idealnie kobieca,zazdroszczę!
Ledwie trzydziestka i już "Pani".. noł, noł, Pani to moja mama, proszę dajcie mi namiastkę młodości, jeszcze ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa, ale wiadomo jak to jest - mamy proste włosy, chcemy kręcone; mamy figurę klepsydrę, wolimy bardziej wieszakową sylwetkę, nie dogodzisz, tak jest również w moim przypadku ;)
coś w tym jest, że czas przy dzieciach biegnie jeszcze szybciej niż przedtem. u nas był szpital i zupełnie nie tak, jak planowałam, ale za to po porodzie z każdym miesiącem bliżej nam do spełniania naszych wyobrażeń, choć bywają dni baardzo pod górkę.
OdpowiedzUsuńObgryzanie butów przez małe dzieci to całkiem normalna sprawa :) Ja moim maluchom kupuję buty dziecięce https://butymodne.pl/dla-dzieci-c25952.html ponieważ jestem pewna co do ich jakości. Nawet jeśli zostaną one obgryzione to nic im się nie stanie.
OdpowiedzUsuń