Drogi Czytelniku,
Jeśli kiedykolwiek spotkałeś Matkę Córek, z córkami, czy też bez, i wydała Ci się ona jakaś taka ładniejsza niż zwykle, uczesana, z kreską na oku, a jej ubranie różniło się od tego, w którym do tej pory widywałeś ją na co dzień - to wiedz, że Ona właśnie tego dnia miała dla siebie więcej czasu.
Że Młodsza Córka spała dłużej niż pół godziny, a Starsza zajęła się w ciszy rysowaniem, albo w ogóle była w przedszkolu. Że mogła w spokoju wypić kawę, zasiąść na tronie, wziąć prysznic, popatrzeć w lustro krytycznym okiem przed wklepaniem podkładu. Że nie musiała biegać między kuchnią a łazienką, robiąc kakałko, kanapkę, warkocz, z cycem na wierzchu jednocześnie myśląc jak tu dziś zaczesać swoje włosy żeby nie było widać, że tłuste.
Małżona znowu nie ma. Kolejne dwa tygodnie same baby w chacie, plus taki, że już po remoncie. Niestety efektów nadal nie mogę zaprezentować, bo skończył mi się hajs i nie ma dodatków. I zamiast w pudełeczkach, ładnie, poukładane, wszystko jest rozpiździelone na półkach.. Ale jest moc, jest fajnie, udało się.
Wracając - jesteśmy same. Jak już Szarańcza wieczorem padnie, jak już Młoda wygłaskana i wytulona, a Starsze po czytaniu i oglądaniu bajek, jak ja już padam na kanapę to.. nie wiem co robić! Otwierać browara? Odpalać serial? Może chałupę ogarnąć? Pranie? Gdzie tu czas na bloga? Na pisanie tych zmieniających świat postów? Na obrabianie zdjęć (buhaha)?
Jak Wy, Inne Matki Blogujące i zaglądające do mnie czasem, znajdujecie na to czas? Jak ogarniacie rzeczywistość? Jakim cudem robicie pięknie ustawione zdjęcia owsianki i jeszcze starczy Wam czasu na opisanie w jaki sposób ją zrobiłyście? Szczerze podziwiam! To musi być jakiś myk z planowaniem, z organizacją siebie w czasie, z... odrobiną czarów, oczywiście.
Dzisiejsze targi Mamaville we wrocławskim Browarze Mieszczańskim były nie lada wyzwaniem. Miałam ambicję zdążyć na otwarcie o 10:00 - byłam o 11:30. Półtorej godziny na wspomniane wyżej kakałko, kanapkę z dżemem, warkocza i spinki, ubranie, cycowanie, przewijanie, tulenie (bo przecież lęk separacyjny to obecnie największy dziecięcy dramat, do kibla nie mogę wyjść), znowu karmienie, kanapki na drogę, siku, ooo może skoczę na 3 minuty pod prysznic? Nie łudziłam się, że uda sie z włosami, więc po prostu je spięłam. Makijaż zbędny wynalazek, dobrze, że wożę w aucie szminkę i tusz, a droga do Browaru usłana jest sygnalizacją świetlną.
Targi super, cudeńka hand made, piękności z niebotycznie wysokimi cenami na metce. Udało się upolować Kollale (dla Starszej i Młodszej, która wciąż łysa jak polana), skrzydełka do fotelika Czikimonkey, komin dresowy od Papapa Kidswear (w pakiecie poznać uroczą Anię z bloga Budzikowego:*) i gwiazdkowe paputy od Titot. Tiulowe spódniczki, pompony, szmaciane lale i drewniane cudaki muszą poczekać na lepsze czasy. Zostawiłam w Browarze majątek, nie mówcie mojemu Mężowi, ale mogłoby być znacznie gorzej gdyby mieli tam terminale;)
Titot ! Marzą mi się rzeczy stamtąd ! Ale czekać muszą na czasy aż więcej hajsu będzie wpływać a mniej wypływać..
OdpowiedzUsuńJa nie ogarniam czasoprzestrzeni i z jednym dzieciakiem więc mnie nie pytaj, nie ogarnięta jestem, serio, za mało organizacji w moim życiu, a chlubię się organizacją, co za ściema ;)
Że targów zazdroszczę to wiesz.
Czekam cierpliwie na efekty remontu ;)
Och półtorej godziny to ja się standardowo na zajęcia spóźniam. I to z jednym dzieckiem. A bez to do pół godziny bywało ;) A wiesz... kakałko musi być!
OdpowiedzUsuńMusi, musi, obowiązkowo :)
UsuńPaaaaani! Ja to się oszukuję w ten sposób (każdego dnia. każdego jednego). Jak Młode nareszcie padnie na pierwsza drzemkę (w porywach do 15. minut jak mam farta) to: zdejmę nareszcie piżamę, pościele wyro, dopije kawę, wstawię pranie, wstawię obiad albo chociaż podszykuję, poodkurzam, zmyję podłogę, wyciągnę wsad ze zmywarki sprzed 2 dni. Po czym robię co? Siadam do kompa bo przypominam sobie, że miałam coś ciekawego do napisania, albo wertuję Pudelka (tak, wiem, żal). Tylko chwilkę mi to zajmie a później już obowiązki. Wtedy budzi się Czort, ja jestem w koziej dupie i biegam jak kot z pęcherzem robiąc powyższe starając się jednocześnie nie stracić dziecka z oczu. Totalny brak organizacji. Mniej niż zero.
OdpowiedzUsuńŚciemniasz coś :P
UsuńJa robię tak: jak Młoda śpi to szaleję: książki, prysznic, makijaż, blog... A jak się budzi to bach Ją na plecy i zmywam albo lu Ją na podłogę (drewnianą mamy) i wstawiam pranie, gotuje, etc.
OdpowiedzUsuńNoo ja teraz stwierdzam, że z jednym bobkiem to był hajlajfff ;)
Usuń