Starszak stał się Pierwszakiem. Poszła dumna i blada, usiadła w pierwszej ławce.
Dopiero za dwa miesiące skończy 6 lat. Powinna się bawić, a nie trzymać ołówek i z wysuniętym językiem ćwiczyć szlaczki w zeszycie.
Mogłam ją odroczyć. Mogłam pójść do psychologa i trochę pościemniać - że sobie nie radzi, że jest niedojrzała emocjonalnie, że ma zaburzenia integracji sensorycznej. Dużo dzieciaków z rocznika 2009 odroczono w ten sposób.
Bo tak naprawdę żaden 6-latek nie powinien iść do szkoły. Powiecie "a na zachodzie chodzą", a ja Wam powiem, że "na zachodzie bez zmian" - chodzą, bo mają do tego przygotowany system. Ja swojego sześciolatka posłałam, ale czy to była dobra decyzja? Nie wiem. Czułam, że zostawiając ją w zerówce zrobię jej większą krzywdę niż ta pierwsza klasa rok wcześniej.
Bo jest ciekawa świata, bo rwie się do poznawania nowych rzeczy. Chce się uczyć i ma całkiem sporo dobrych chęci.
Gorzej ze mną. Nie do końca chyba zdawałam sobie sprawę, że szkoła to tak naprawdę 3 góra 4 godziny zegarowe dziennie. Że panna idzie na 8:00, a trzy godziny później siedzi z powrotem na kanapie i jęczy "mamo, nudzi mi się". Że cierpię na niedoczas najgorszy ze wszystkich jakie mi się przydarzyły do tej pory. Nie ogarniam życia, no, po prostu. A "mamo, nuda" rozbrzmiewa średnio raz na trzy minuty.
Pierwszak chodzi do szkoły, ale to matka się uczy. I tak w tym pierwszym tygodniu nauczyłam się, że:
- nie należy wychodzić z domu zbyt wcześnie, bo to nie przedszkole i żadna pani nie przyjmie dziecka do klasy "przed dzwonkiem", więc stoisz i czekasz, i w myślach robisz łyka tej ciepłej kawy, którą zostawiłaś na blacie w kuchni.
- to, że spakowałaś dziecku zeszyt do plecaka nie znaczy, że ono wie, że on tam jest. Trzeba pokazać palcem, a najlepiej kazać samemu schować. W przeciwnym wypadku pani dowie się, że "mama coś zrobiła z tym zeszytem", ale co, tego nie wie nikt.
- dwie kanapki to za mało w te dni, kiedy pakujesz dwie kanapki. Jak zapakujesz trzy to jedna zostanie, ale jeśli tylko dwie to usłyszysz "dzięki mamo, przez ciebie byłam głodna".
- to, że w planie lekcje kończą się 12:10 może oznaczać, że tak naprawdę kończą się o 11:20, a ty znajdujesz swoje dziecko przyklejone do ściany świetlicy przeznaczonej na 40 osób, w której aktualnie znajduje się ich 120. "Ach, mieliśmy zmianę planu" taki tam szczególik.
- dziadkowie to skarb, a w naszym przypadku pradziadkowie. Dzięki nim miałam w tym tygodniu jeden dzień "wolny" aż do 15:00. Zdążyłam umyć okna i zrobić trzy obiady. Niestety spadł deszcz i tak jakby natura pokazała mi co myśli o moich zapędach PPD.
- Młode jest kompletnie ześwirowane na punkcie siostry. Przez ten czas, gdy jej nie ma łazi od kąta do kąta i jojczy, pokazuje na starszakowe krzesło przy stole czy łóżko w pokoju. A gdy tylko mówię "idziemy do szkoły" to pędzi po buty i każe mi natychmiast wychodzić, choćbym stała w samych majtkach.
PS. Jestem w trójce klasowej. Aktualnie zbieramy miliony monet na radę rodziców, ksero, wodę, kubki, mydło, kwiatki, plastyczne bzdurki, fluoryzację zębów i jednorazowe szczoteczki. Za chwilę będziemy papier toaletowy kupować i flamastry do tablicy (szkoła bez kredy!). Ogólnie brak środków na szeroko pojęte "wszystko". Ale nowy budynek jest? Jest. No.
PS2. Widzieliście koszulki dla Pierwszaków u Koszulove? Fajne <3
Pierwszak chodzi do szkoły, ale to matka się uczy. I tak w tym pierwszym tygodniu nauczyłam się, że:
- nie należy wychodzić z domu zbyt wcześnie, bo to nie przedszkole i żadna pani nie przyjmie dziecka do klasy "przed dzwonkiem", więc stoisz i czekasz, i w myślach robisz łyka tej ciepłej kawy, którą zostawiłaś na blacie w kuchni.
- to, że spakowałaś dziecku zeszyt do plecaka nie znaczy, że ono wie, że on tam jest. Trzeba pokazać palcem, a najlepiej kazać samemu schować. W przeciwnym wypadku pani dowie się, że "mama coś zrobiła z tym zeszytem", ale co, tego nie wie nikt.
- dwie kanapki to za mało w te dni, kiedy pakujesz dwie kanapki. Jak zapakujesz trzy to jedna zostanie, ale jeśli tylko dwie to usłyszysz "dzięki mamo, przez ciebie byłam głodna".
- to, że w planie lekcje kończą się 12:10 może oznaczać, że tak naprawdę kończą się o 11:20, a ty znajdujesz swoje dziecko przyklejone do ściany świetlicy przeznaczonej na 40 osób, w której aktualnie znajduje się ich 120. "Ach, mieliśmy zmianę planu" taki tam szczególik.
- dziadkowie to skarb, a w naszym przypadku pradziadkowie. Dzięki nim miałam w tym tygodniu jeden dzień "wolny" aż do 15:00. Zdążyłam umyć okna i zrobić trzy obiady. Niestety spadł deszcz i tak jakby natura pokazała mi co myśli o moich zapędach PPD.
- Młode jest kompletnie ześwirowane na punkcie siostry. Przez ten czas, gdy jej nie ma łazi od kąta do kąta i jojczy, pokazuje na starszakowe krzesło przy stole czy łóżko w pokoju. A gdy tylko mówię "idziemy do szkoły" to pędzi po buty i każe mi natychmiast wychodzić, choćbym stała w samych majtkach.
PS. Jestem w trójce klasowej. Aktualnie zbieramy miliony monet na radę rodziców, ksero, wodę, kubki, mydło, kwiatki, plastyczne bzdurki, fluoryzację zębów i jednorazowe szczoteczki. Za chwilę będziemy papier toaletowy kupować i flamastry do tablicy (szkoła bez kredy!). Ogólnie brak środków na szeroko pojęte "wszystko". Ale nowy budynek jest? Jest. No.
PS2. Widzieliście koszulki dla Pierwszaków u Koszulove? Fajne <3
O matko z córką... :D (a nawet z córkami) Gdzie ta szkoła sprzed lat!?
OdpowiedzUsuńmówisz "nasza"? każde pokolenie powie "my to mieliśmy lepiej" ;)
UsuńJeżu mnie to czeka za rok.....strach się bać :(
OdpowiedzUsuńciesz się wolnością póki możesz :P
UsuńOmatko... można jeszcze bardziej (niż ja teraz) nie ogarniać? Aaaa!
OdpowiedzUsuńchyba można :D
Usuńbo to jest zawsze trudna decyzja...ja jednak chyba bym też nie zatrzymywała w zerówce...żyjemy w takiej rzeczywistości i takimi metodami to chyba nie sposób z tym walczyć
OdpowiedzUsuńSąsiadka mówi, że pierwsza klasa z 6latkiem to koszmar. Ale druga już jakoś leci. Na razie faktycznie jest opór z zadaniami domowymi. Dwa szlaczki i pół godziny przerwy. Ale ciśniemy do przodu :)
UsuńNas czeka ta zabawa już za kilka miesięcy i dalej się zastanawiam. Szwagierka uczy w klasach 1-3, więc mam trochę informacji z 1 ręki jak to wygląda. Część dzieciaków jest kompletnie nieprzygotowana. Część radzi sobie. Ale największy ból to nie jest pierwsza klasa, ale 4. Gdy młodsze o rok dzieciaki wchodzą w system, który się nie zmienił i wymaga tej samej dojrzałości, co wcześniej.
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo interesujący
OdpowiedzUsuńCiekawe informacje
OdpowiedzUsuń