Od kilku dni noszę się z zamiarem napisania posta o mojej Starszej Córce. Chciałam opisać sytuację, jaka wydarzyła się podczas rodzinnego wypadu do centrum handlowego. Chciałam napisać jak było strasznie, jaką moja córka scenę urządziła i jaka to ona jest okropna. Chciałam wyżalić się do ekranu, przelać swoją frustrację w związku z jej złym zachowaniem i napisać wszem i wobec, że jest zła, niegrzeczna i nieusłuchana.
I bardzo się cieszę, że tego nie zrobiłam.
Bo musiało minąć te kilka dni, żebym uświadomiła sobie, że cała ta akcja, która miała miejsce, nie jest winą Starszej, tylko naszą, moją, matki, ojca, naszą porażką, słabością - to my zawiniliśmy i to co się stało, stało się tylko i wyłącznie z naszej winy. W porę nie wykryliśmy czającego się wybuchu, a może właśnie czuliśmy co się wydarzy i zwyczajnie to olaliśmy. Tak czy inaczej - wina leży po naszej stronie.
Już o tym wspominałam w poprzednich postach, że wydaje mi się, że faworyzuję Młodsze, że hormony, endorfiny, że piękny poród, big love do tej Małej Istoty. A Starsza mi tylko przeszkadza. Złości, denerwuje, ryczy i wiecznie czegoś chce. No cóż, skoro poświęciłam się jednej to nie powinno mnie to dziwić. Jeszcze niedawno byłam cała dla starszej córki, a teraz zamiast być dla dwóch, znowu skupiłam się na jednej. Oczywiście nie mogę zostawić płaczącego niemowlęcia z brudną pieluchą czy ulanym bodziakiem, ale czy mogę ignorować łzy w oczach przedszkolaka? Czy mogę nosić, przytulać i całować jedną, a krzyczeć, wymagać i nakazywać drugiej?
Musiało minąć te kilka dni, żebym dostrzegła w końcu problem i zaczęła z nim walczyć. Ciężko, ale nie mogę odpuścić. Przytulam, buziakuję, czytam książki, leżymy wieczorem w łóżku, rano jak przychodzi nie wyganiam "bo obudzi siostrę". Trzeba czasu, ale czas i tak upłynie, i w tym czasie możemy wprowadzić wiele pozytywnych zmian, zmian na lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz