Dwie Córki

Dwie Córki

czwartek, 30 kwietnia 2015

Wywiad z Doradcą Noszenia #nicminiewisi

Dziś Anna Zin z wrocławskiej szkoły noszenia "Przywiązanie" opowiada od czego zaczęła się jej chustowa przygoda. Z rozmowy dowiecie się także jaki jest związek "budowy i funkcji", czyli różne wiązania, różne nosidła - różne obowiązki, które znacznie łatwiej ogarnąć z zamotanym bobasem.


- Kiedy rozpoczęła się Twoja zamotana przygoda?

Jak w większości przypadków moja droga chustowa zaczęła się od doświadczeń prywatnych. Dzięki chuście doceniłam uroki macierzyństwa, poczułam radość z bycia z dzieckiem, było to dla mnie i mojego syna wielkie odkrycie, które wprowadziło zupełnie nową jakość w nasze relacje. 

- Twój syn musiał być rehabilitowany. Powiedz w jaki sposób pomogła Wam w tym chusta?

Tak, to prawda, musiał być rehabilitowany ze względu na wzmożone napięcie mięśniowe oraz zaburzenia integracji sensorycznej. Mieliśmy zatem kontakt i z fizjoterapeutą NDT Bobath , terapeutą SI, logopedą oraz lekarzem rehabilitacji. Od nich wszystkich słyszałam same pozytywne przekazy dotyczące noszenia w chuście. W tamtym czasie (8 lat temu) była to jeszcze nowość, więc często pokazywałam im, jak wiążę chustę, żeby mogli ją poznać i wyrobić sobie opinię na temat noszenia. Wszystkie entuzjastyczne słowa, które wtedy usłyszałam, utwierdziły mnie w przekonaniu, że chusta jest po prostu wspaniałym wynalazkiem, że jest bezpieczna i daje dziecku i mamie coś niezwykłego: radość, więź, kontakt, bliskość , dobrą energię, a przy okazji wspiera rozwój malucha, jego umiejętności motoryczne, poznawcze, ułatwia rozwój mowy, wspomaga poczucie ciała w przestrzeni.

- Opowiedz jak do tego doszło, że stałaś się certyfikowanym doradcą noszenia?

Zanim zostałam profesjonalna doradczynią Die Trageschule Dresden® przez 5 lat prowadziłam wrocławski oddział Klubu Kangura – stowarzyszenia promującego noszenie w chustach i nosidłach miękkich. Przez te kilka lat wraz z innymi mamami-wolontariuszkami , organizowałyśmy cykliczne spotkania chustowe, podczas których szerzyłyśmy ideę rodzicielstwa bliskości i uczyłyśmy rodziców nowych wiązań. Ponieważ chciałam doradzać rodzicom w pełni profesjonalnie, postanowiłam zdobyć certyfikat najstarszej niemieckiej szkoły dla doradców noszenia – Die Trageschule Dresden®. Szkolenie z Ulrike Höwer było dla mnie niezwykłą lekcją nie tylko techniki wiązań, ale też szacunku dla rodziców i ich wyborów, lekcją empatii, porozumienia bez przemocy i aktywnego słuchania.

Podczas zajęć indywidualnych i grupowych zawsze staram się wspierać rodziców w ich kompetencjach, zwłaszcza że spotykam się z nimi często w bardzo szczególnym momencie ich życia, niedługo po porodzie, kiedy są bardzo wrażliwi. Staram się im też zawsze przekazać, że noszenie jest najprostszą i jedną z najfajniejszych rzeczy, jaką możemy naszemu maluchowi zafundować. To przede wszystkim potężne narzędzie budowania więzi (lecz tylko narzędzie, nie zapominajmy o tym, że więź można budować na tysiąc innych sposobów). Dzieci noszone są zwykle spokojniejsze, mniej płaczą, lepiej śpią, a rodzice nabywają pewności siebie w opiece nad maluchem.

- W czym chusta może na co dzień pomóc rodzicom?

Dzięki noszeniu w chuście stajemy się też bardziej mobilni, mamy więcej swobody (wbrew pozorom) i dwie wolne ręce (nie do przecenienia!). Nie będę tu nikogo namawiać do wykorzystania tych dwóch rąk do sprzątania, chyba że ktoś lubi i się przy tym relaksuję. Zachęcam raczej do tego, by wykorzystać te chwile, gdy maluch śpi w chuście na coś, co sprawi nam przyjemność: taniec, czytanie, zabawę ze starszakiem, zrobienie się na bóstwo, czy po prostu spacer na świeżym powietrzu. A jeśli w zlewie piętrzą się naczynia, to też łatwiej ogarnąć obowiązki domowe, gdy ma się dziecko przy sobie. 

Wiązania z przodu bardziej niż te na plecach, sprzyjają budowaniu więzi, ponieważ przy kontakcie skóra do skóry w okolicach klatki piersiowej, wytwarza się najwięcej oksytocyny. Wiązania na plecach są z kolei niezwykle praktyczne, jeśli wiemy, że będziemy się dużo schylać lub angażować przód ciała (np. przy pracach domowych). Jednak wybór sposobu wiązania zależy w głównej mierze od naszych uwarunkowań, od tego, w którym wiązaniu czujemy się najpewniej, w którym nam najwygodniej i najbezpieczniej.

Jeśli wybieramy się na wycieczkę w góry, najlepiej wybrać chustę lub nosidło ergonomiczne (dla starszaka). Typowe nosidła górskie ze stelażem, przeznaczone dla dużych, stabilnie i samodzielnie siedzących dzieci, są rozwiązaniem dopuszczalnym, acz mało praktycznym. Musimy je dźwigać bez względu na to, czy siedzi w nich dziecko, czy nie, w dodatku maluch siedzi w nich w pewnym oddaleniu od rodzica, więc jego ciężar gorzej się rozkłada. Myślę, że dużo wygodniej i bardziej praktycznie będzie włożyć starszaka w lekkie i miękkie nosidło ergonomiczne. Pamiętajmy też, że dziecku, które zaśnie w nosidle górskim ze stelażem, zabraknie stabilnego podparcia. Zawsze przed zakupem nosidła dobrze jest się do niego przymierzyć razem z dzieckiem. Wtedy poczujemy na własnym ciele, który model jest dla nas najbardziej odpowiedni.

Zdjęcie przedstawia Anię z bliźniaczkami na zajęciach zamotanej salsy.

Dziękuję Ci, Aniu, za rozmowę!


A Wy, jeśli macie jeszcze jakieś pytania do Doradcy Noszenia - wpisujcie je w komentarzach. Zadam je przy okazji kolejnych wywiadów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz