Dwie Córki

Dwie Córki

sobota, 12 kwietnia 2014

Nibyweekend

A ojciec poszedł do pracy. Ja sama z dwoma Potworami. Za oknem ładnie, ciepło, zachęcająco, ale jak tu wyszykować trzy baby naraz? Jak to zrobić, żeby i Matka mogła się choć trochę wypindżyć wychodząc na spacer? Jeszcze nie opracowałam strategii, ale pracuję nad tym. Na razie widzę, że ciężko karmić jedną, robić śniadanie drugiej, a jeszcze przy okazji sobie jakąś kawę może? Nie wymagam za wiele? No, chyba nie, ale naprawdę nie da się. Więc najpierw Najmłodsze - nakarmić, odbekać, przewinąć, odłożyć do łóżeczka. Potem Starszej kanapkę, z serem? Nieee, z szynką? Nieee.. Staje na chlebie z masłem i ogórkiem kiszonym popite sokiem jabłkowym. Murowana sraczka pod drzewem w parku;) W międzyczasie jedną ręką sypię kawę, drugą smaruję kromkę. Olaboga. W końcu jest - kawa! Ale, ale, trzeba iść zapalić światło w łazience, przestawić krzesło, pościelić łóżko, w międzyczasie smoka wsadzić, ooo, kawa wystygła? Niemożliwe!
I oczywiście wszystko nadal w klimacie szepcząco-ledwomówiącym, nadal żrem antybiotyk. Ech, byle do wtorku.

A co było jak nas tu nie było? Pisałam, że Ojciec na L4, więc siedzieliśmy razem pod jednym dachem. Dostać się do kompa, żeby coś napisać, albo przeklikać Fb, albo po prostu bezmyślnie pogapić się na obrazki z Kwejka - no, nie dało się. Za to udało nam się stworzyć folder reklamowy Piekarni moich Rodziców (choć cholernie trudno się razem pracuje i chyba wspólnej firmy byśmy mieć nie mogli). Udało się pojechać z Dalcią na badanie słuchu - ludzie ciągle są zaskoczeni informacją, że urodziła się w domu. Zazwyczaj są to pozytywne reakcje, tak też było i tym razem. Oczywiście uszy bez zarzutu, tylko trochę brudne;) Udało się także pojechać ze Starszą na warsztaty florystyczne i wrócić z nich z wielką pisanką i wiklinowym wieńcem wielkanocnym. Udało się również wyskoczyć do fryzjera - Starszak podcięty, Matka pofarbowana, można żyć.

W tak zwanym międzyczasie Dalia zdążyła skończyć dwa miesiące. Jest już konkretnym pulpetem i w porównaniu ze starszą siostrą wyprzedza ją wagowo, wzrosto i rozmiarowo o półtora miesiąca. Oczywiście jest śliczna, kochana, spokojna - w tym temacie nic się nie zmieniło (i oby tak już zostało!). Ciągle ma włoski na uszach, zawijające się płatki jak śpi na boczku, dwa podbródki i fałdę na karku jak zawodowy koks z siłowni. Uwielbia wodę, więc na pewno zapiszemy ją na basen jak skończy 3 miesiące (choć głowę trzyma od 5 tygodnia - taki wymóg pływalni). Podróże samochodem też są spoko - zasypia i tylko nie lubi krótkich przejażdżek, kiedy to trzeba ją co chwilę wyciągać i wkładać z powrotem do fotelika. Karmimy się nadal cycowo i jak spojrzę wstecz to problemy, które były wydają się tak odległe. Potrzeba było czasu żeby się zahartować, cieszę się, że się nie poddałam.




2 komentarze:

  1. zakładam się, że jednak sraczki nie było...a u nas doroslych by byla na bank:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łuśka też ma włochate uszy, ale barki się już wytarły ;p

    OdpowiedzUsuń