Tegoroczne wakacje bezceremonialnie pokazały nam środkowy palec. Najpierw zachorował Starszak i chorował przez miesiąc z górką. Gdy już widać było światełko w tunelu, mononukleoza odpuszczała, a my pogodziliśmy się ze stratą 60% wkładu w urlop na Mazurach, nasza poczciwa Lancia rozkraczyła się na środku drogi...
Nie daliśmy się! Ekspresowo naprawiliśmy auto i ruszyliśmy w drogę do Kielc, a w zasadzie kawałek za - do Dymin i do Pszczelego Dworku, spędzić choć trzy dni na łonie natury w doborowym towarzystwie. Pamiętacie Antoonovkę, z którą pisałam w cyklu Matka Natura? Wlasnie tam spotkalismy sie z jej wesola ekipa.
Spośród wszystkich gospodarstw agroturystycznych, w jakich przyszło nam wypoczywać, ta miejscówka zasługuje na szczególne wyróżnienie. Pszczoły, miodek, piękny teren dookoła Dworku no i te sarenki, muflony, daniele! Dzieciaki były zachwycone, zresztą zostało to uchwycone w pięknych kadrach nadwornej forografki Moniki.
Zdjęcia: Monika Kozera (k l i k)
Piękne miejsce, piękne zdjęcia ale Wy dziewczyny najpiękniejsze! Wspaniale się ogląda te zdjęcia i ta zielona TULA - cud miód maliny!
OdpowiedzUsuńta tulka jest przepiękna i bardzo nośna! zupełnie inaczej się ciężar rozkłada, no ale w końcu uszyta z chusty ;)
UsuńZdjęcia <3
OdpowiedzUsuńzdjęcia, miejsce, klimat <3
Usuńjakieee cuuddaa! Ale tula ! Gapię się na nią chyba już 5 min. Piękna <#
OdpowiedzUsuńTula od Antoonovki. Chcialam ukraść, ale skubana zauważyła :P
UsuńA tak serio to Tula szyta z chusty to calkiem inna bajka. Lepsza nośność, polecam!